Noc na polu namiotowym na Jasnej Górze upłynęła spokojnie, było niesamowicie ciepło, spałam w otwartym namiocie.
O 5.00 na pobliskim parkingu pojawiły się autokary przy akompaniamencie śpiewów... Rodziny Radia Maryja ;)
WOOOOW! 19. Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja...
Nad miasteczkiem pielgrzymkowym zbierały się ciężkie chmury. Historia o tym jak uniknęłam kolejnej burzy wiąże się z oczekiwaniem na jej koniec wśród tych ludzi.
'Szatan się złości, że tu się modlimy.' Wiedziona wrodzoną otwartością i naturalnym gadulstwem troszkę sobie pogawędziłam. Pielgrzymka rowerowa. Dziwny świat.
Nawałnica przeszła, ruszyłam na śniadanie.
Planowanie dalszej trasy. Zawodzie - Dąbie - Kucelin - Olsztyn.
Droga do Olsztyna - niesamowicie przyjemna, nowy asfalt, mało samochodów, mijali mnie cykliści na kolarkach odbywający swój poranny trening.
Zatrzymałam się w sklepie spożywczym, gdzie złamałam swój etos podróżnika... W zamyśleniu wsypałam orzechy i mieszankę studencką do tego samego woreczka... bakalie były na wagę, każde w innej cenie. Niewiele myśląc rozejrzałam się i schowałam torebkę do kieszeni. Kilka garstek nikomu nie zrobi różnicy tym bardziej, że co... miałabym teraz rozdzielać orzeszki, by je zważyć? Kupiłam jeszcze sok marchwiowy i kawałek drożdżowego ciasta - czerstwego - była niedziela.
Słońce na zewnątrz grzało niemiłosiernie, marzyłam o drodze przez las... Nacisnęłam na pedały... może zwiedzę zamek w Olsztynie? Miasteczko urokliwe, zamek na skale robił wrażenie, chciałam kupić dokładniejszą mapę - z trasami rowerowymi. W sklepie z pamiątkami drewniane miecze i bursztyny, sprzedawca patrzył na mnie zaskoczony: 'Sama?'. Pod zamkiem kawiarenki: bruschetty, insalata caprese, insalata greca, caffe machiatto... oczarowana rozglądałam się za szyldem kebab! Poland: same regionalne przysmaki.
Kupiłam świetną mapę! Szleków rowerowych szystkie kolory tęczy!
Pojechałam czarnym szlakiem. Piękna droga, tylko dlaczego cały czas pod górkę... piaszczyście, kamieniście. W lesie spotkałam rowerzystę z dość zniszczonymi sakwami - znać było na nich trud podróży, okazało się, że wraz z kilkoma kolegami jeżdżą po Europie, po górach, śpią na dziko, jedzą konserwy i żyją tak po kilka tygodni. Należą do Klubu Karpackiego.
Nie wiem jak by to było jechać większą grupą przez kilka tygodni... Pytam czy sobie poradzę na tej leśnej drodze, bo rower swoje waży.
Z życzeniami szerokiej drogi pojechałam przed siebie. Co za piękna podróż to była! Słuchałam szumu drzew, śpiewu ptaków i tej niesamowitej ciszy, zapachy nie do opisania, pola, łąki, las.
Zadzwonił do mnie P. ['jak on mnie złapał z tym zasięgiem?'] mówi o nowym filmie, że zdjęcia zaczynają się już w tym tygodniu, że wyśle mi poprawiony scenariusz, że będzie się ze mną kontaktował G. i gdzie ja jestem.... A ja na to, że w Polsce, na rowerze. Nierealnie. Telefon łącznikiem z inną bajką, czyli nie jestem sama na końcu świata. Chcę być w przestrzeni, wolna, bez telefonów, bez spraw do załatwienia.
Skończyłam rozmawiać. W lesie MALINY!!!!! Nagle patrzę, że nie mam polarowej bluzy, którą przymocowałam pod siodełkiem 'ocho - mam za swoje, zapłaciłam za orzechy jedyną ciepłą bluzą jaką miałam' wracałam się około 3 km, szukałam i nic. Uśmiechnęłam się pod nosem - miałam etos podróżnika o czystym sercu, to wszystko szło po mojej myśli... C.D.N.
Ale zazdroszczę Ci tej przygody! :)
OdpowiedzUsuń