Piękna pogoda! :)
Aż za piękna.

Uciekam przed upałem w cień werandy restauracji 'U Jakuba' w Lubszy, wyjmuję książkę.
Czas ciągnie się leniwie, jak guma do żucia. Mam wrażenie, że tu nawet muchy latają w slow motion i tylko wycie TIRów nieczułe na okoliczności tnie ten marazm.
Ładuję telefony, szukam zasięgu. Z uchylonych drzwi kuchennych wionie chłodem, zapachem ścierki, gotowanego selera i truskawek. Jakaś para zatrzymuje się na lunch, rejestracja z Krakowa, biznesy: laptopy, iPhony, nawigacje, kalendarze i pierogi z colą. Jak mi dobrze bez tego! Pakuję się i odjeżdżam.

'Szklanka chłodnego kompotu!' marzę.
Wjeżdżam w Stobrawski Park Krajobrazowy, w Kurzniach pytam o drogę - kilka kobiet siedzi pod jabłonkami na podwórku, chcę im dać chleb dla kur, który został mi z ogniska - wedle zasady nie wyrzucać.
Przy okazji pytam o drogę. 'A kompotu by się nie napiła?' nie wierzę własnym uszom! 'Jasne.'
Siadam, rozmawiam, a że las jest zły, a że sama, a podcięli gardło dziewczynie, a że odważna i że cicho o dziewczynie, bo to było inaczej.
Placki ziemniaczane ze śmietaną! Ciepłe. Pół wsi zbiega się, żeby nad moją mapą wskazywać mi drogę.
Serdecznie.
Karłowice. Popielów. Kaniów.

Jadę bocznymi drogami przez las - zatrzymuję się na jagody, których jeszcze w tym roku nie jadłam, pyszne!
Chłonę widoki, pachnące liśćmi powietrze, ciszę, wilgoć lasu.
Ładza. Grabczak. Murów 'Trzeba szukać noclegu, ale ta mieścinka jest smutnawa.' jadę dalej.
Tablica: Zagwiździe. Ląduję.
Szukam przyjaznego domu, zaczepiam starszą kobietę, pytam czy mogę na podwórku rozbić namiot, mieszka z córką, za którą nie chce podejmować decyzji.
Okazuje się, że większość pięknych, ceglanych domów przy głównej ulicy stoi pustych.
Ludzie wyjechali do Niemiec, gdzie znaleźli pracę.
Mijam młodą kobietę z kosiarką, po ogrodzie biegają za młodymi kaczkami dwie dziewczynki - skoszę trawę, jeżeli pozwoli mi się zatrzymać u siebie.
Śmieje się i zaprasza.
Mają akurat gości, dalsza rodzina przyjechała na wesele, które będzie za dwa dni...
Kuzyn Damian z Niemiec potrzebuje druhny... a na moje ciuchy rowerowe znajdzie się rada. Częstują mnie ciastem i kawą!

Prysznic jest niesamowitym doznaniem luksusu, mimo, że zimna woda ;)
[wiem, Sylwia, że zapomniałaś włączyć piecyk, ale zimna woda to było to, czego potrzebowałam!]
'A wieczorem koniecznie ognisko!'
Z lasu dobiegają strzały, na polanie gdzieś w oddali widać światła terenowych samochodów - leśniczy z myśliwymi poluje na dziki... tam, gdzie chciałam rozbić namiot, w razie gdybym nie znalazła noclegu na jakimś podwórku.
Kuzyn Damian wznosi kolejny toast, po Polsku potrafi powiedzieć akurat 'Fszystko dopsze!' więc pasuje :) o północy opuszcza mnie moc. 'Gute nacht' mówię grzecznie, a oczy kuzyna Damiana robią się okrągłe z żalu...
Tej nocy pierwszy raz w życiu widziałam świetlika.
I Ty tak sama na te wakacje? ale fajnie :)
OdpowiedzUsuń